Drukuj

Przegląd Oświatowy nr 15/2017

Czy proponowane przez MEN rozłożenie podwyżek na trzy lata satysfakcjonuje środowisko oświatowe?

Bożena Pierzgalska, Region Zielonogórski:

Absolutnie ta propozycja nie jest satysfakcjonująca. Jeżeli Polska ma się rozwijać, potrzebuje wykształconego i świadomego społeczeństwa. A to kosztuje. Wynagrodzenia nauczycieli muszą być traktowane jako inwestycja. Nauczyciele muszą korzystać ze wzrostu gospodarczego, skoro swoją pracą się do niego przyczyniają.

Nie może być tak, że stawia się im wymagania, często dużo wyższe niż w innych krajach, a pensje wynoszą zaledwie część tamtych wynagrodzeń. „Podwyżki” po 5 procent rocznie przez trzy lata i początkowa pensja niemal na poziomie minimalnej to kiepski żart. Piętnaście procent na początek to może być sensowny punkt wyjścia. Proponuję przeanalizować podwyżki w innych grupach zawodowych i zastanowić się, czy wykształcenie jest naprawdę najmniej ważne.

Hanna Grzelec, Region Śląsko-Dąbrowski:

Moim zdaniem oraz wielu nauczycieli, z którymi rozmawiałam, zapowiedziane podwyżki 3 razy 5 procent są przejawem lekceważenia i braku szacunku dla naszego środowiska.

Związek Zawodowy NSZZ „Solidarność” w czasie negocjacji wystąpił z propozycją 20-procentowej podwyżki. Rozumiem, że negocjacje charakteryzują się tym, iż każda ze stron przedstawia własną propozycję i należy wypracować wspólne stanowisko. Trudno jednak mówić o uzgodnieniach, kiedy pani minister niby słucha, ale i tak „robi po swojemu”. Natomiast trzeba wziąć pod uwagę fakt, iż ostatnią podwyżkę nauczyciele otrzymali w 2012 r. W roku 2016 otrzymali rewaloryzację w kwocie od 29 do 40 zło-tych brutto.

4 września pani minister nie zapowiedziała, że oprócz 5-procentowej podwyżki wynagrodzenie będzie również rewaloryzowane. Należy więc wnioskować, iż tak naprawdę pedagodzy otrzymają około 2,5 procent podwyżki plus rewaloryzację.

Proszę przełożyć 5 procent na konkretne kwoty. Od 1 stycznia 2017 roku wynagrodzenie nauczycieli wynosi: 2294 złotych – nauczyciel stażysta, 2361 – kontraktowy, 2681 – mianowany, 3149 – dyplomowany.

Pięć procent podwyżki to odpowiednio wzrost wynagrodzenia o około: 115 złotych, 120, 135 i 160 złotych.

Wziąwszy pod uwagę fakt, iż minimalne wynagrodzenie od 2018 roku wynosić będzie 2100 złotych, należy podkreślić, że nauczyciel stażysta będzie otrzymywał wynagrodzenie prawie minimalne.

Od wielu lat warunki życia pracowników oświaty pogarszają się. Nie korzystają oni ze wzrostu gospodarczego, natomiast „karmi” się ich banałami, że pełnią ważną misję i wykonują zawód wysokiego zaufania społecznego. O prestiżu człowieka i jego grupy zawodowej świadczy również jego uposażenie. Jaki jest prestiż polskiego nauczyciela? Pozostaje „frajerem”, który „godzi się pracować za mniej niż 7 tysięcy zł”, jak rzekła pewna wysoko postawiona blondynka.

Nie rozwinę tutaj wątku (a)motywacyjnego projektu zmian awansu zawodowego nauczyciela, który jest próbą wprowadzenia oszczędności na wynagrodzeniach tej grupy zawodowej. Świetnie przedstawia to Jerzy Ewertowski w artykule zamieszczonym w „Przeglądzie Oświatowym” numer 13, z 1 września 2017 roku.

Powtórzę raz jeszcze: zapowiedziane podwyżki 3 razy 5 procent są przejawem lekceważenia naszego środowiska oraz braku wyobraźni w szeregach władzy. Obiecywanie gruszek na wierzbie po 2020 roku i proponowanie doraźnej „jałmużny”, rozczarowuje także tych, którzy całym sercem są po stronie zmian w oświacie. Podwyżka ma sens tylko wówczas, gdy jest odczuwalna i motywująca. A ta proponowana odniesie raczej skutek przeciwny, bo jej wysokość po prostu trąci śmiesznością. I być może lepiej było jej nie ogłaszać, bo rani poczucie godności wielu nauczycieli.

W pełni zgadzam się ze stanowiskiem Rady Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”, że w przypadku braku pozytywnych rozwiązań dotyczących podwyżki wynagrodzeń od 1 stycznia 2018 roku, w wysokości co najmniej 15 procent, „Solidarność” oświatowa podejmie zdecydowaną akcję protestacyjną, także – a może przede wszystkim – przeciwko nonszalancji Pani Minister, która zapomina o tym, że bez godnie opłacanych nauczycieli żadne zasadnicze zmiany jakościowe w oświacie nie powiodą się. „Szkoła nauczycielem stoi”, a „dobra praca, to godna płaca”. Proste, mądre i wychowawcze. A Pani Minister radzimy więcej powściągliwości, mniej egzaltacji, bo o takich podwyżkach to „słuchać hadko”.

Halina Musiał, Region Małopolska:

Przed laty wynegocjowane podwyżki były wdrażane najczęściej w marcu i kwietniu. Starania „Solidarności” doprowadziły wówczas do tego, że – bez względu na termin zakończenia negocjacji – wyrównywano podwyższenie płac od stycznia. W 2009 roku ówczesny rząd zaledwie część podwyżki wdrożył od stycznia, resztę – od września, a w 2010 roku już tylko od września.

Tę podwyżkę w 2010 roku szumnie, wielokrotnie zapowiadano, nagłaśniano jako 7-procentową – tyle że dopiero od września. W rzeczywistości była to podwyżka wynosząca zaledwie 2,3 procent, przy 2,4-procentowej inflacji. A od 2012 roku w ogóle zaprzestano jakichkolwiek podwyżek.

Dlatego niepokojące są plany 15-procentowych podwyżek, rozłożonych na trzy lata, o realizacji których niewiele wiemy. Prawdopodobnie pięć procent będzie realizowane od maja 2018 roku, więc znów prawie pół roku ucieknie i nie wiadomo, co dalej.

A przecież koszty utrzymania znacznie wzrosły, rosną wynagrodzenia wielu grup zawodowych, tylko nauczycielskie stoją od kilku lat w miejscu. Planowane w ten sposób podwyżki płac nas nie satysfakcjonują. Warunki życia nauczycieli oraz pracowników administracji i obsługi pogarszają się od 2012 roku. Pracownicy oświaty nie korzystają z wzrostu gospodarczego, a powinni, podobnie jak wiele innych grup zawodowych.

rozmawiała i opracowała Barbara Ellwart